Cześć wszystkim,

Kilka dni temu sprzedałem samochód marki „Skoda Octavia” o przebiegu około 185 000 km. Przed sprzedażą poinformowałem kupującego, że pojazd przy uruchamianiu „na zimno” ma problem-falowanie obrotów i zapala się kontrolka błędu. Podczas spotkania umawialiśmy się, że według mechanika możliwą przyczyną jest uszkodzona przepustnica, ale nie dawałem gwarancji — zaznaczyłem, że wymaga to dokładniejszej diagnostyki. Oferowałem mu również możliwość sprawdzenia auta na jego wybranej stacji diagnostycznej w mieście X — z czego kupujący nie skorzystał.

Podczas negocjacji obniżyłem cenę o 1 200 zł w stosunku do ceny ogłoszeniowej, właśnie z tytułu tej usterki. W umowie kupna-sprzedaży zawarłem następujące oświadczenia kupującego:

że odbiera pojazd i że stan techniczny jest mu znany;

że został poinformowany o występującej usterce polegającej na falowaniu obrotów przy zimnym silniku i działającym błędzie komputerowym;

że miał możliwość sprawdzić stan techniczny w wybranym przez siebie serwisie na terenie miasta X;

że przejmuje wszelką odpowiedzialność od dnia zawarcia umowy;

że zobowiązuje się do przerejestrowania pojazdu na siebie w ciągu 30 dni od daty umowy.

Po upływie czterech dni od zakupu kupujący kontaktuje mnie, twierdząc, że koszt naprawy według jego mechanika wyniesie około 7 000 zł i sugeruje, że sprzedałem mu samochód z ukrytą wadą, której nie byłem świadomy.

Co powinienem w tej sytuacji zrobić? Czy jestem zobowiązany do przyjęcia zwrotu pojazdu lub obniżenia ceny?